poniedziałek, 22 lipca 2013

część trzecia.

Cztery dni. Cztery noce. Dziesiątki godzin spędzonych na tym samym. Na rozmyślaniu. Wariacje wyobrażeniowe, chore imaginacje, brak asertywności, brak jakichkolwiek pozytywnych cech. Dominacja żalu, melancholii, rozrywającego bólu. Tym charakteryzowało się twoje przebywanie na oddziale w szpitalu. Dlaczego? Dlaczego ty? Dlaczego twoja rodzina? Dlaczego akurat wtedy? Dlaczego nikt nie potrafił ci odpowiedzieć, dlaczego byłeś tak bezradny, samotny? Czym sobie na to zasłużyłeś? To miała być nagroda za nieostrożną jazdę, za brak logiki na drodze? Bóg był aż tak okrutny czy los aż tak złośliwy?
Chciałeś zniknąć, wyparować. Chciałeś stać się powietrzem, umrzeć wraz z nią, czuwać przy synku przez cały czas w tej niewidocznej postaci, jako przezroczysta poświata. Chciałeś, aby całe te mury posypały się jak tchnięte podmuchem kostki domino, abyś znalazł się na otwartej przestrzeni, porażony światłem słonecznym, tak niemiłosiernie ogrzewającym tył twojego łóżka. Chciałeś wiedzieć, w jakiej sali znajdował się twój syn, co z jego stanem, czy był przytomny, czy oddychał sam, jakie obrażenia odniósł podczas nieszczęsnego zdarzenia. Chciałeś odwiedzić kostnicę, ostatni raz dotknąć wiecznie delikatnej faktury skóry twojej żony, zanurzyć palce w jej miękkich włosach, wdychać jej subtelny zapach, zapach, którego pewnie już nie było. Była formalina, bladość jak u mąki, wręcz zamarznięte ciało, gdzieniegdzie ciemnoczerwona, może nawet fioletowa, krew. Chciałeś ją zobaczyć, niezależnie czy przykrytą grubą warstwą tkaniny, czy odkrytą, z uszkodzoną ręką i jamą brzuszną. Zbyt wiele chciałeś. Chciałeś tego, czego nawet ta przysłowiowa dobra wróżka nie mogłaby ci podarować.
Wpadła do sali, ubrana w obcisłą, białą spódniczkę i lekarską koszulkę. O nic nie pytała, nic nie mówiła. Podstawiła ci wręcz pod nos wózek inwalidzki, rozkazując się na nim usadowić. Nie dyskutowałeś. Milczałeś. Milczałeś całą drogę przez szpitalne korytarze. Wiązałeś usta nawet wtedy, kiedy szepty osób dookoła dolatywały jakimś cudem do twojego narządu słuchu. Wiedziałeś. Od początku wiedziałeś, że plotki cię zniszczą. Teraz i wiedziałeś, że w ich oczach byłeś zerem, marnym siatkarzyną popisującym się brawurą na drodze w najmniej dogodnym momencie. Może powinni się z tobą zamienić? Zobaczyć, jak to wyglądało od kuchni? Przeżyć to na własnej skórze? Swoich cierpień na ich cierpienia byś nie zamienił. Swojej żony - owszem. Bo co miałeś do stracenia, skoro jej już nie było, skoro patrzyła z góry, zapewne kręcąc głową na wieść o twoich sadystycznych domysłach i wyobrażeniach? Nic. I tyle tak naprawdę miałeś. Przynajmniej dotychczasowo.
Cholernie bolało wcześniej? To jak bolało teraz, kiedy go ujrzałeś pierwszy raz od wypadku? Ile sztyletów poszło wprost w twoje serce, widząc jego okręconą bandażami główkę i maleńkie ciało podpięte do rozmaitych sprzętów medycznych? Ile łez spłynęło, kiedy powiedziała ci, że był w śpiączce, że wszystko wychodziło na prostą, regenerował się w oczach, a nie chce, nie może się wybudzić? Znowu ból, znowu melancholia. W końcu tym żyłeś od kilkudziesięciu godzin, prawda?
Prosiłeś, aby cię przy nim zostawiła, mimo iż dzieliła was gruba i ogromna szyba. Nie wiedziałeś, jak dużo czasu minęło. Nie liczyłeś. Zmieniał się personel, zmieniało się padanie słońca. Tylko ty trwałeś w miejscu, tylko ty nie zmieniałeś nic. Kawał szkła z każdą minutą stawał się coraz bardziej mokry. Mokry od twoich łez. Dlaczego nie mogłeś wejść do środka? Dlaczego nie mogłeś go dotknąć, pogłaskać po owiniętej głowie, wmawiać nieprzytomnemu ciałku, że wszystko skończy się jak w ulubionych bajkach i filmach?
- Wcześniej obiecałem ci McDonalda - wymruczałeś, odbijając swą ogromną dłoń na dzielącej was przeszkodzie. - Teraz obiecuję trwanie przy tobie, trwanie aż do końca. Choć żadnego końca nie będzie. Będzie tylko początek.
A jeśli by był koniec? Jeśli nie byłoby happy endu? Wtedy zgromadziłbyś swoją rodzinę w komplecie. Bóg by się ucieszył. Nie tylko dlatego, że dostał w opiekę nowe, czyste dusze. Siatkarska drużyna w niebie pomału stawałaby się potęgą. Potęgą, gdzie ty panowałbyś na przyjęciu.
Wystarczy chwila, aby wszystko naprawić. Wystarczy chwila, aby wszystko zniszczyć.

***
nie wiem czy powinnam to powiedzieć, ale nie chcę, abyście trwały w błędzie.
to nie jest Michał Winiarski.

następny już raczej doda Caro. :)

tośka.

32 komentarze:

  1. Skoro to nie Winiar to trzymam wersje że to Achrem :D Biedny siatkarz patrząc na umierającego synka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie Winiar, to kto w takim razie?
    Nie mniej i tak bardzo szkoda mi siatkarza. Cierpi, po stracie żony i nie jest pewny czy jego synek wyzdrowieje.

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku, co on się nacierpi? jak mi go szkoda! :C
    nie mam pojęcia kto to jest, także gdy poznamy jego nazwisko, zapewne będzie to dla mnie szok. To dobrze :)
    Ech, ta nauczka jest strasznie bolesna. Na samą myśl, że miałaby mnie taka spotkać mam ciarki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jak to nie Winiar xD no to teraz żywię nadzieję że to Alek
    szkoda mi go , bo patrzy jak jego jedyne dziecko umiera, jest zaawieszone pomiedzy dwoma swiatami, a on nie moze nic zrobic...
    oby wszystko szczeliwie sie skonczylo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. On cierpi i cierpieć musi. Wyrzuty sumienia będą go gnębić do końca życia. Od tego nie będzie ucieczki, ani wytchnienia. Takich ran nawet czas nie uleczy, lekko tylko zasklepi!

    OdpowiedzUsuń
  6. Winiar nie pasuje, bo Olek jest już chyba trochę za duży ;)
    Ale jak nie Winiar, to kto?
    Mi jakoś dziwnie do głowy właśnie Wlazły wpadł. Przecie Arek jest te trzy lata młodszy chyba, więc mi pasuje, ale nie będę już gdybać :0
    Strasznie mi i tak szkoda tego człowieka, bo w jednej chwili może stracić wszystko co ma, a to jest chyba w życiu najgorsze. No nie wiem już co mam myśleć... Będę musiała czekać na następny i na powrót Caro. :D
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wyobrażam sobie jego bólu w tej chwili, jak musi cierpieć ten człowiek. Ciekawi mnie kto to jest skoro to nie Winiar to może Kubiak czy Kurek Nie będę zgadywać bo nie wiem. pozdrawiam i czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na XVIII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

      Usuń
  8. Tak jest mi go szkoda. Caly czas poswieca Jemu, nie liczy czasu, trwa w obietnicy. Skoro nie Winiarski to mi do glowy wpadl Ruciak. Z reszta, po co spekulacje, niedlugo sie dowiemy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie Winiarski? Hm... To może Wlazły? Tak jakoś mi tu pasuje...
    Strasznie szkoda mi tego człowieka, nie potrafię wyobrazić sobie bólu, który czuje.
    Nie wiem, co mam myśleć... Czekam na kolejny i na powrót Caroline.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak mi go cholernie szkoda. Brak mi słów, by to opisać. :( A jak nie Winiarski to hm... Kubiak? Bartman? Kurek z pewnością nie... Achrem tak jakoś mi nie pasuje do tego wszystkiego. Jej, już nie będę zgadywać, bo nie mam więcej pomysłów. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedziałam, że to nie był Winiarski bo w pierwszym rozdziale było, że jego żona jest blądynką a żona Winiarskiego jest brunetka i mi tak coś nie pasowało. A może Kubiak, a może Bartaman coś mi się tak zdaję ale czekamy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ooo, łaskawa, wyprowadziłaś nas z błędu :)
    Wciąż przejmuję się stanem siatkarza. Teraz jego zajęciem będzie czuwanie przy synku. W końcu obaj mogą żyć razem i chyba wszyscy tego by chcieli. Śmierć jest straszna...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślałam, że to nie on chociaż na początku miałąm taką cichą nadzieję. W takim razie pozostaje przy Achremie.
      Biedny siatkarz, który w ułamku sekundy stracił wszytsko. To co najważniejsze i najcenniejsze. Kiedyś pirat drogowy, dziś już raczej nie. Bóg mu dał nauczkę i w kość. Nie mogę sobie wyobrazić co tak naprawde czuje w tym momencie. Stracił żonę, a synek ? Co z nim ? Czy jednak wyjdzie ze stanu z takiego w jakim się znajduje ? Ostatnia nadzieja na dalsze życie siatkarza to syn. Tylko tyle my pozostało..

      Buziaki, bezduszna ;*

      Usuń
  14. A byłam w stu procentach pewna, że to Winiarski... No to może Achrem?
    Już nie będę mówiła, że szkoda mi siatkarza, bo to oczywiste. i mimo, że jest to opowiadanie, to znalazłam w nim dużo wspólnego z sytuacją z mojego życia. :c

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm. Wszyscy powyżej stawiają Achrem czy też Wlazły. Ja pomyślałam o Ruciaku, ale On ma dwóch synów więc odpada xd a Mariusz wydaje mi się za odpowiedzialny za taką jazdę i blondynka nie pasuje XD może i Alek. sama nie wiem!

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak coś czułam, że to nie Winiar, to byłoby zbyt logiczne.
    Cholernie mi smutno i czuję, że z każdym rozdziałem będzie ten smutek tylko się pogłębiał :<

    OdpowiedzUsuń
  17. cały czas czytając wyobrażam sobie Miśka w tych sytuacjach i tyle, nie zmienię tego.

    OdpowiedzUsuń
  18. winiarski byłby za logiczny chociaz ja też o nim myślałam, ale i tak na razie on siedzi w mojej głowie.
    naprawdę szkoda mi tego siatkarza. stracić żonę. dziecko prawie też. wszystko z jego winy. poczucie winy do końca.
    ja już nic nie zgaduje o.
    czekamy Caro ;3
    iśka

    OdpowiedzUsuń
  19. Nikt nie chciałby być teraz w jego skórze i przeżywać to co przeżywa. Przez jeden błąd traci swoją ukochaną żonę, syn walczy o życie, a on jest w względnie dobrym stanie. Mam nadzieje, że Mały będzie walczył, bo kolejna strata dla siatkarza była by wielkim ciosem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Od samego początku mówiłam, że to nie będzie Winiar! Trwam więc przy swojej pierwotnej opcji - Alek.
    Cholera, aż mi się łza w oku zakręciła podczas czytania tego rozdziału. :( Zdecydowanie nie chciałabym być teraz w skórze Siatkarza, nie chciałabym przeżywać tego, co on w tych chwilach przeżywa. A niewątpliwie, jest to dla niego cios prosto w serce.
    Kara za szybką jazdę? Tylko dlaczego w taki tragiczny sposób? Jeśli Niebiosa zabiorą mu jeszcze synka, to podejrzewam, że i on sam zakończy swoją ziemską wędrówkę. By być ze swoją rodziną już na zawsze razem. Jednak mimo wszystko liczę na cud, liczę na to, że Mały się wybudzi ze śpiączki i zaczną nowe życie.

    Dziękuję Tosi za zaangażowanie i poświęcenie swojego czasu na publikowanie. :*

    Caroline, czekam na Ciebie z utęsknieniem!:****

    buziaki dla Was, Dziewczęta! :* :*
    Pati.

    OdpowiedzUsuń
  21. Niewdzięczna ja trafiłam tu dopiero dzisiaj i mam trzy rozdziały w plecy, ale już nadrobiłam. Mam swoją wersję co do tego kim jest ten siatkarz odmienną od większości ale na razie będę milczała.

    OdpowiedzUsuń
  22. No dobra, jak nie Winiar, to stawiam na Alka. Ale tak naprawdę ta historia sprawia, że osoba bohatera schodzi na dalszy plan, a liczą się te emocje i te przeżycia związane z utratą żony i świadomością, że być może ukochany syn nie będzie dalej kroczył ku dorosłemu życiu.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  23. Winiar jest zbyt oklepany, ja tam ciesze się że dalej mam zagadkę. Boję się tego ze bohater nie doczeka tego nowego początku z synem, ze los znów się z nim zabawi i odbierze mu ten argument który daje mu jeszcze silę by żyć, by walczyć. Smutne, to tak bardzo to smutne i drastyczne bo ciągle w głowie powstaje mi obraz co byś zrobiła gdybyś to ty była na jego miejscu

    OdpowiedzUsuń
  24. Okej, nie Winiar, Tak też myślałam, to by było za łatwe. :)
    Mam głowę pełną obaw, że małemu coś się stanie. Pomimo tych wszystkich zwątpień ja wierzę w happy end, całym serduchem. Nadzieja umiera ostatnia, a jemu już chyba to zostało. A ludzie gadali, gadają i będą gadać. Tylko niech chociaż wyobrażą sobie ten ból to im się tego odechce, ale po co? Lepiej rozwijać swoją ciekawość na cudzych nieszczęściach. Tak jest, niestety.

    całuję, camilla. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się do Patex i też myślę, że to Alek. :)

      Usuń
  25. Rzucę rewolucyjną teorią. Kto powiedział że jesteśmy w Polsce? Wlazły? Na przyjęciu? No raczej nie. Caro za Skrą nie przepada więc raczej nie on. Dobrze że zdecydował się walczyć.Oby mały przetrwał. Walczyć jest dla kogo

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak nie Winiar to Alek. Ja stawiam na niego xd
    Kurde, boję się, że małemu coś się stanie. To wszystko nie zapowiada się dobrze. Siatkarz jak widać jest naprawdę załamany. A jak jeszcze jego syn odejdzie to on zupełnie straci sens życia.
    Ale jak to będzie wie tylko Caro ;d
    No ale, nie zapowiada się dobrze skoro to opowiadanie ma być smutne i melancholijne. No ale, będziemy wierzyć ,że uda im się z tego wykaraskać.
    Czekam z utęsknieniem Caroline ♥
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  27. Boże, jak tu smutno :( z każdym rozdziałem bardziej ;(skoro nie Winiar, to może Kurek??

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie chcę wiedzieć co przeżywa siatkarz, patrząc na Malucha walczącego o życie. To co czuje, myśli, musi być naprawdę dołujące. Świadomość że to on jest sprawcą całego zła które spłynęło w jednej chwili na synka, może go zabić.

    OdpowiedzUsuń